Gdy panna młoda podpisała akt małżeństwa, coś poruszyło się pod jej sukienką…

Sala weselna wypełniła się podekscytowanym szmerem.

Przez długie, nasłonecznione okna wpadało spokojne światło; złocone krzesła zajmowali elegancko ubrani członkowie rodziny i przyjaciele.

 

Goście szeptali cicho, podnosili telefony, próbując uchwycić moment swoimi aparatami.

Całe pomieszczenie wibrowało w oczekiwaniu, powietrze wypełniała radosna ekscytacja.

Dla celów ilustracyjnych.
Panna młoda, Sara, stała obok pana młodego, Gabriele, trzymając jego dłoń mocno.

Wyglądała perfekcyjnie: jej biała suknia w stylu syrenki lekko opadała na jej smukłe ciało, a długi welon ciągnął się po podłodze.

Na jej twarzy pojawił się radosny uśmiech, ale w kącikach oczu migotał cień niepokoju.

— Wszystko będzie dobrze — szepnął Gabriele, delikatnie ściskając jej palce.

Sara skinęła głową, ale zanim zdążyła odpowiedzieć…

…coś się poruszyło.

Nie z tyłu. Nie obok. Po prostu spod sukni.

Mały, ledwo zauważalny ruch — jakby coś, albo ktoś, czaiło się między fałdami materiału.

Dla celów ilustracyjnych.
Sara zadrżała, robiąc półkrok w tył. Gabriele natychmiast zauważył napięcie w ramionach panny młodej i zmarszczył brwi: