Byłam jedyną osobą z mojej rodziny, która nie została zaproszona na ślub kuzyna — kiedy dowiedziałam się dlaczego, nie wytrzymałam.

— Wyglądasz przepięknie, kochanie — powiedział tata, gdy schodziłam po schodach. — Ta sukienka warta jest każdego grosza z twoich pieniędzy za opiekę nad maluchem.

Zakreśliłam twista, czując, jak tkanina faluje wokół kolan.
— Dzięki, tato. Chciałam ładnie wyglądać na zdjęciach Debry.

Mama się uśmiechnęła i poprowadziła nas do drzwi.
— Chodźmy już świętować jej ślub!

— Nie mogę uwierzyć, że Debra naprawdę bierze ślub — powiedziałam, wsuwając się na tylną kanapę naszego sedana. — Wczoraj jeszcze bawiłyśmy się w przebieranki w ubrania mamy.

— Wyrosłyście za szybko — westchnęła mama, poprawiając naszyjnik w lusterku. — Czas leci.

Tata przekręcił kluczyk w stacyjce.
— Stwórzmy dziś nowe wspomnienia.

Gdyby tylko wiedział, jakie wspomnienia przyjdzie nam wtedy zapamiętać.

Miejsce było przepiękne: odrestaurowana stodoła z migającymi światełkami na drewnianych belkach, a białe róże i gipsówka przyozdabiały każdy zakątek. Goście w eleganckich strojach krążyli z kieliszkami szampana w dłoniach.

Dostrzegłam brata, Ryana, przy wejściu i pomachałam mu.

— Hej, siostrzyczko — powiedział, czesząc mi palcami włosy. — Ładnie wyglądasz.

Odsunęłam jego rękę.
— Nie psuj mi loków! Spędziłam nad nimi wieczność.

— Widziałaś już Debrę? — zapytała mama.

Ryan pokręcił głową.

— Emma jest z drużyną druhen, pewnie są gdzieś z tyłu.

Drżałam z podekscytowania.
— Chcę jej powiedzieć cześć przed ceremonią.

Przeciskałam się między grupkami gości, uprzejmie się uśmiechając do dalszych kuzynów i zupełnych obcych. Korytarz prowadzący do pokoju dla panny młodej był cichy, z dala od zgromadzenia. Jeszcze raz wygładziłam sukienkę i zapukałam.

Drzwi otworzyła nieznajoma druhna, a na jej idealnie wymodelowanej twarzy pojawiło się zakłopotanie.
— Tak?

— Jestem Kylie, kuzynka Debry. Czy ona tu jest?

Dziewczyna spojrzała za mnie.
— Deb, twoja kuzynka przyszła.

Zapanowała cisza, aż po chwili w progu pojawiła się Debra. Olśniewała w białej sukni, włosy miała elegancko upięte. Gdy jednak spojrzała na mnie, jej uśmiech zbladł.

— Kylie? Co ty tu robisz? — zapytała.

Poczułam się, jakbym dostała policzek.
— Co masz na myśli? Przyszłam na twój ślub.

Jej wzrok błądził, po czym odsunęła się, zamykając drzwi za sobą.

— Dlaczego przyszłaś? — spytała cicho.

Zmrużyłam oczy, zdezorientowana.
— Co ty mówisz? Zaproszenie było dla całej rodziny. Myślałam, że…

— Nie zaprosiłam cię.

Te słowa zawisły między nami, ostre i chłodne.

— Co… dlaczego?

Zanim zdążyła odpowiedzieć, podeszły kroki, a w drzwiach stanął przystojny mężczyzna w garniturze. To był Brian, pan młody. Jego twarz rozjaśniła się na mój widok.

— Hej! Cieszę się, że przyszłaś! Debra mówiła, że nie dasz rady. Miła niespodzianka!

Spojrzałam na niego, potem na Debrę, której twarz pobladła.

— Brian, możesz nas na chwilę zostawić? — poprosiła nerwowo.

On wzruszył ramionami, pocałował ją w policzek i odszedł gwizdając.

Debra odwróciła się do mnie, ramiona miała skrzyżowane.
— Jakbyś nie wiedziała?

— Wiedziałaś o czym? Debra, o co chodzi?

Westchnęła ciężko, rozglądając się, czy nikt nie słyszy.