Kiedy weszłam, zamiast ożywionego towarzystwa, zastałam babcię samą, zmywającą naczynia i wylewającą nietkniętą kawę do zlewu.
Zdezorientowana i zaniepokojona, zapytałam ją:
— Babciu, czy jestem za późno? Co się dzieje?
Uniosła wzrok, wymusiła uśmiech przez łzy i powiedziała:
— Nie, kochanie. Nie spóźniłaś się… nikt się nie pojawił. Ale nie martw się, rozumiem. Wszyscy są zajęci.
Ścisnęło mnie w piersi. Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Wszyscy obiecali przyjść. Moja mama, która jest na emeryturze. Mój brat, który jest bezrobotny. Nawet moja siostra, która zawsze mówi, że jest „między pracami”. Żadna z nich nie miała powodu, żeby z tego zrezygnować.
Mocno przytuliłam babcię i pocieszyłam ją. Ale w głębi duszy byłam wściekła. Musiałam coś zrobić – nie tylko dla niej, ale dla własnego spokoju.
Tylko dla przykładu
Kiedy już się uspokoiła, wyszłam na zewnątrz i zaczęłam dzwonić.
Najpierw zadzwoniłam do mamy.
