Pracowała, gdzie tylko mogła – sprzątała biura do późnej nocy, szyła ubrania przed świtem, wypuszczając każdego, aby włączyć je do dachów nad głową.

Świat nie był dla nas łaskawy.
Sąsiedzi szeptali. Obcy się gapili. Właściciele mieszkań odprawiali ją z kwitkiem, gdy tylko zobaczli jej dzieci rasy. Niektórzy mówią, że nie pasuje do tego miejsca.
Ale miłość Olivii była silniejsza niż ich okrucieństwo. Każda noc, bez względu na to, jak bardzo była następstwem, cała każda mała czoło i szeptała: „Może i nie mamy wielu, ale mamy prawdę. Mamy godność. I mamy siebie”.
