Za każdym razem, gdy siadałam na tej kanapie w garażu, zazwyczaj z Wasabi zwiniętym w kłębek obok mnie, czułam, że podjęłam właściwą decyzję.
Mniej więcej miesiąc później Nicole i ja leżałyśmy zwinięte w kłębek na tej samej kanapie, z wielką miską popcornu między nami i Wasabi rozciągniętym na naszych kolanach. W tle cicho leciał czarno-biały film, ale żadne z nas nie zwracało na niego uwagi.
Moje myśli krążyły Przenosząc wzrok na kartkę Kristen i zdjęcie jej córki, uśmiechającej się z nadzieją.
„Wciąż nie mogę uwierzyć, że to wszystko zaczęło się od kanapy” – powiedziałam, przesuwając palcami po kanapie.
Nicole odwróciła się do mnie, jej twarz jaśniała w słabym świetle.
„Mogę” – powiedziała cicho.
„Co masz na myśli?” – zapytałam.
Uśmiechnęła się, zakładając kosmyk włosów za ucho.
„Taki właśnie jesteś, Josh” – powiedziała.
„Zawsze stawiałaś innych na pierwszym miejscu. Kiedy się poznałyśmy, byłyśmy wolontariuszkami jako elfy na przyjęciu bożonarodzeniowym w sierocińcu. Pamiętasz, jak kiedyś zostałaś do późna w domu seniora? Żeby zbudować drugi podjazd dla wózków inwalidzkich?”
„To było co innego” – powiedziałam, wzruszając ramionami.
„Nie, nie” – upierała się. „Taka właśnie jesteś. Widzisz ludzi albo zwierzęta… i potrzebują pomocy. I po prostu robisz to, co słuszne, bez zastanowienia. To kocham w tobie najbardziej”.
Jej słowa uderzyły mnie z całej siły i przez chwilę nie mogłem nic powiedzieć. Sięgnąłem po jej dłoń, splatając moje palce z jej palcami.
„Teraz musimy zaplanować ślub”.
