„Hej! Zwariowany kundel!” krzyknął Daniel. Ale wtedy stało się coś nieoczekiwanego – portfel wypadł mu z rozdartej kieszeni, uderzając z pluskiem o mokrą ziemię.
Pies upuścił nogawkę spodni, chwycił portfel w szczęki i pobiegł przez parking.
Zszokowani mężczyźni krzyknęli i pobiegli za nim. Deszcz lał coraz mocniej, światła reflektorów przejeżdżającej ciężarówki na chwilę oświetliły dziwny pościg: dwóch dorosłych mężczyzn poślizgnęło się i potknęło za bezpańskim psem, który teraz wyglądał na bardziej celowego niż dzikiego.
Cienie przy ciężarówce
Pies nie pobiegł w stronę ulicy. Nie skierował się w stronę otwartych pól za ogrodzeniem. Zamiast tego zatrzymał się gwałtownie w odległym rogu parkingu, gdzie stary samochód dostawczy stał na wpół ukryty w ciemności.
Pies upuścił portfel z mokrym plaskiem, po czym odwrócił się w stronę ciężarówki, szczekając głośniej niż kiedykolwiek, ze sztywnym ciałem, najeżoną sierścią i wzrokiem wpatrzonym w zacienione wnętrze.
Mark i Daniel zwolnili, zdezorientowani. Wtedy też to usłyszeli – cichy zgrzyt metalu, szuranie stóp.
„Ktoś tam jest” – wyszeptał Mark.
Sekundę później w ciężarówce poruszyła się jakaś postać. Na moment błysk światła odbił się od czegoś metalicznego w jego dłoni.
Pies zaszczekał wściekle, rzucając się w stronę ciężarówki, jakby prowokując ukrytą postać do wyjścia.
Przerażające Uświadomienie
Mark poczuł ucisk w piersi. Zignorował psa, traktując go jak uciążliwego, ale teraz prawda uderzyła go jak lodowata fala: zwierzę nie próbowało ich zaatakować. Próbowało ich ostrzec.
Cokolwiek – lub ktokolwiek – znajdowało się w tej ciężarówce, nie powinno się tam znajdować. A sądząc po tym, jak postać zamarła, gdy ją zauważyła, nie były to dobre wieści.
