„Nigdy nic nie osiągniesz” – kpili ze mnie przy obiedzie. Następnego dnia szef taty wszedł i powiedział: „Dzień dobry, pułkowniku”. Widelce opadły im, gdy…

Zadzwoniłem dzwonkiem. „Cassandra!” – głos mamy dobiegł z kuchni. „Otwarte!”

Uchyliłem drzwi i wszedłem. W powietrzu wciąż unosił się znajomy kwiatowy zapach. Ściana po prawej stronie była galerią oprawionych w ramki kamieni milowych: ukończenie szkoły przez Ethana, jego ślub, jego dzieci. Żadnych moich zdjęć w mundurze. Nawet portretu, który wysłałam im lata temu.

„Kolacja jest już prawie gotowa” – powiedziała mama, nie podnosząc wzroku. „Ethan i Tara są w drodze. Właśnie dostał kolejną rolę lidera – możesz w to uwierzyć?”

Skinęłam głową, uśmiechając się neutralnie. „To dobra wiadomość. Powinnaś być dumna”.

Zgodnie z oczekiwaniami, Ethan i Tara przybyli punktualnie. Miał na sobie jedną z tych marynarek, które mówią: „Jestem zajęty, ale przystępny”.

„Hej, Cass” – powiedział, szybko przytulając, już rozglądając się po sali w poszukiwaniu naszego ojca. „Dawno mnie nie było”.

„Pięć lat” – odpowiedziałam. Zamrugał, niepewny, czy żartuję. Nie żartowałam.

Zjedliśmy pieczonego kurczaka i puree ziemniaczane. Ethan prowadził rozmowę przy stole, opowiadając o fuzjach zespołów i strategicznym rozwoju. Mój tata wyglądał, jakby miał się rozpłakać z podziwu.

„A ty?” Mama odwróciła się do mnie, jej wyraz twarzy był przyjemny, ale obojętny. „Wciąż kręcisz się w wojsku?”

„Coś w tym stylu”.

„Wciąż kapitan, prawda?” zapytał ojciec, nawet nie podnosząc wzroku.

„Mniej więcej”.

„To musi być trudne” – wtrącił Ethan – „ciągle tam, bez żadnej kontroli nad całością. Tylko reagowanie i działanie”.

Milczałam. Na górze mój mundur czekał schludnie w walizce, a jego srebrny orzeł odbijał światło niczym prawda czekająca na ujawnienie. Jutro zrozumieją, jak bardzo kontroluję strategię. Na razie pozwalam im mówić. To będzie ostatnia noc, kiedy będą o mnie rozmawiać.

Po kolacji spędziłam wieczór w swoim starym pokoju. Przestrzeń zastygła w czasie, wypełniona śladami córki, którą kiedyś sobie wyobrażali: medalami ze szkoły, tabliczkami z uczelni, listami z przyjęcia na studia. Ale nic po ROTC. Nic z moich misji. Żadnych oprawionych nagród za pracę w cyberbezpieczeństwie. Żadnego uznania dla mojego awansu na podpułkownika, a już na pewno nic o rzadkim osiągnięciu, jakim było dojście do stopnia pułkownika przed trzydziestką. W tym domu ten rozdział mojego życia nie istniał.

Na dole słyszałem śmiech. Olśniewającą pewność siebie Ethana. Atmosferę rodziny gromadzącej się wokół swojej gwiazdy. Ironia losu go zabolała. Właśnie awansował na szefa zespołu integracyjnego w tym samym wojskowym projekcie technologicznym, którym teraz nadzorowałem. Nie miał o tym pojęcia. Nikt z nich nie miał.