Ostatnia wola i testament: Kronika córki, która broniła swojego domu

Waleria, choć nie do końca rozumiała prośbę, zgodziła się. Z szacunku, z miłości i dlatego, że w głębi duszy wiedziała, że ​​jej matka zawsze dostrzegała rzeczy oczywiste.

Rick został więc w domu. Nie był złym człowiekiem, ale też nie był jej krewnym.

Jego obecność sprawiała, że ​​czuła się nieswojo, stale przypominając jej o trudnych latach i decyzjach, jakie podjęła matka.

Waleria starała się być cierpliwa, nie pozwalając, by uraza czy zmęczenie ją przytłoczyły.

Skupiła się na nauce, przygotowaniach do college’u i uczczeniu pamięci matki najlepiej, jak potrafiła: walcząc o lepszą przyszłość.

Tylko dla przykładu
Przez miesiąc Waleria uczęszczała na intensywny kurs przygotowawczy do college’u. To była jej szansa, marzenie, które matka zawsze dla niej pragnęła.

Zajęcia były wyczerpujące, ale każdego dnia kurczowo trzymała się wspomnienia matki, obietnicy, że się nie podda.

Jednak powrót do domu nie był tym, czego się spodziewała. Kiedy otworzyła drzwi, pierwszą rzeczą, jaką zobaczyła, były walizki ułożone w przedpokoju.

Przez chwilę myślała, że ​​Rick w końcu odchodzi, że ten rozdział jest wreszcie zamknięty. Ale gdy podeszła bliżej, zdała sobie sprawę, że walizki nie należą do Ricka, tylko do niej.

Wszystkie jej rzeczy, starannie spakowane, jakby ktoś uznał, że już tam nie pasuje.

Serce waliło jej jak młotem. Weszła do salonu i to, co zobaczyła, zamarło: obca kobieta leżała na sofie w szlafroku swojej matki.