„Tak” – powiedziałem ostrożnie. „Skąd go znasz?”
Jej śmiech był niemal histeryczny. „Skąd go znam? Jestem jego narzeczoną! Mieliśmy się dzisiaj pobrać!”
Cofnąłem się o krok, a w głowie mi się kręciło.
„Narzeczona? To niemożliwe! Jestem jego żoną!”
Wpatrywała się we mnie. „Co?”
Wyciągnąłem rękę po telefon, żeby pokazać kobiecie wygaszacz ekranu z moim mężem.
„Czy to ten sam Jordan, z którym miałaś się ożenić?” – zapytałem.
Wyłącznie dla ilustracji.
„Tak, to Jordan” – odpowiedziała nieznajoma.
„Patrz” – powiedziała, wysuwając w moją stronę ekran. „Sam zobacz”.
Wzięłam telefon. Na czarno-białych wiadomościach widniały wiadomości od Jordana. Mojego męża, Jordana. Napisał coś w stylu: „Nie mogę się doczekać, aż w końcu zostanę twoim mężem!” i „Myślę tylko o naszej wspólnej przyszłości!”.
Czułam, jakby ziemia zapadała mi się pod nogami. „To… to musi być pomyłka” – wyszeptałam, bardziej do siebie niż do niej.
„To nie pomyłka” – powiedziała drżącym głosem. „Jesteśmy razem od ponad roku. Powiedział mi, że jest singlem i dużo podróżuje służbowo, ale nie może się doczekać, żeby się ze mną ustatkować”.
Wszystkie te podróże służbowe, wszystkie te noce, kiedy był „zbyt zajęty”, żeby zadzwonić… Nie pracował. Był z nią!
„Myślałaś, że gdzie on mieszka?” – zapytałam, wciąż z niedowierzaniem.
Spuściła wzrok, zawstydzona. „Ma małe mieszkanie w centrum, gdzie pracuje. Dopiero dzisiaj, kiedy zamawiałam transport, zdałam sobie sprawę, że to małe mieszkanie, w którym się poznaliśmy, jest oddalone zaledwie o 32 kilometry od tego domu. Nigdy nie pytałam go o warunki mieszkaniowe, bo ciągle był w pracy”.
Kontynuowała: „To, co sprawiło, że nie dopytywałam się zbytnio o to, dlaczego jest tak słabo umeblowane, to fakt, że zawsze chętnie spotykał się u mnie. Czasami zaskakiwał mnie, rezerwując nam miejsca w eleganckich hotelach”.
