Było być w cichym. Patricia przedstawiła moją pracę projektową, która została uznana za hobby. Richard wyjaśnił mi podstawowe pojęcia biznesowe przy kolacji, jakbym od lat niepraca jako freelancerka. Amanda z uśmiechem poprawiała moją wymowę zwycięzców i projektantów.
„Mają dobre intencje” – mawiał Gregory. „Amanda po prostu jest stosowana do stosowania. Tak dostępna miłość”.
Małe cięcie
Miłość Amandy przypominała powolną truciznę.
Na naszym ślubie rozwodowym w przemówieniu o byłych partnerach Gregory’ego i nazwanym to „śmiesznym”. Kiedy kupiliśmy nasz pierwszy dom, zastanawialiśmy się nad głosami, czy okolica dopasowana do Caldwella. Kiedy wystąpię do klienta, czy wystąpię do mnie po otrzymaniu – czy po nazwisku mojego męża.
Starałam się. Naprawdę. obowiązkowy wolontariuszką na imprezach Patricii. Wysyłałam klientów do firmy Richarda. Pamiętałam o urodzinach. Śmiałam się z żartów, które sprawiają, że dostęp się mała. Poznawałam ich słownictwo, ubierałam się tak jak oni i nie spuszczałam głowy, gdy rozmowy wychodziły na temat domów wakacyjnych i szkół z internatem.
Przez jakiś czas przeznaczony dla skromnej firmy projektowej. Następnie Gregory dostał pracę w rozbudowie, która była połączona z ciągłymi podróżami. Bez postępowania wyjaśniającego za złożoność, że ograniczenie działalności, aby zapobiec domowi i naszemu życiu. Moja lista klientów skurczyła się do kilku lojalnych klientów.
Strata, którą milczałem
Zeszłej awarii, która nastąpiła w jedenastym wydaniu. Ból fizyczny był jednym z rodzajów. Cisza, która była dostępna.
Gregory był w Chicago. Zaproponował, że wróci, a potem wydawał się uspokojony, gdy powiedziałam, że dam radę. Patricia wysłała kwiaty z liścikiem: Może to będzie najlepsze, dopóki się nie zadomowisz.
Amanda zasugerowała, że stres związany z „prowadzeniem swojego małego interesu” mógł mieć w tym swój udział.
Tylko Olivia została, gotowała zupę i siedziała ze mną w wilgotne, bezsenne noce. Jej troska poruszyła we mnie coś, co naciskałam, bo nie wiedziałam, co innego robić.
Grill, który zmienił wszystko

Spędziłam trzy godziny piekąc truskawkowy tort mojej babci – jedyny deser, który tak naprawdę komplementowali w poprzednich latach. Kiedy przyjechaliśmy, Patricia zajmowała się cateringiem.
„Och, Vanesso, kochanie” – powiedziała – „nie musiałaś niczego przynosić. Cukiernia ma już deser”. Niejasno wskazała ręką na półkę w spiżarni. „Ale jakie to miłe”.
Zostawiłem tam kruche ciasto, wśród innych rzeczy, które nie dotarły do głównego stołu. Słyszałem, jak kazała kelnerowi ustąpić miejsca „autentycznemu tiramisu” Amandy.
Poranek minął w atmosferze uprzejmych uśmiechów i półsłów. Kiedy w końcu zaczął się lunch, Gregory wślizgnął się na miejsce naprzeciwko mnie, pogrążony już w rozmowie z Richardem o japońskiej etykiecie biznesowej.
Zaczekałem na chwilę wytchnienia i powiedziałem: „Właśnie skończyłem projekt brandingu nowej piekarni w centrum miasta. Otwarcie w przyszłym tygodniu…”
„To to miejsce z tandetnym neonem?” zapytała Amanda, przechylając głowę.
„Ta tablica jest inspirowana stylem vintage” – powiedziałem. „Właściciele chcieli oddać hołd oryginałowi…”
„Gdybyś jutro zniknął” – wtrąciła Amanda – „nikt by nawet nie zauważył. Takie to nudne”.
Śmiech rozległ się natychmiast – delikatny chichot Patricii zza serwetki, donośny chichot Richarda, a nawet lekki uśmiech Gregory’ego, gdy sięgał po piwo. Frank, starszy wujek Gregory’ego, śmiał się, bo wszyscy inni też.
Poczułem, jak twarz mi płonie, a dłonie robią się zimne. Siedem lat drobnych zwolnień nagle stanęło mi przed oczami.
Uniosłem hot doga jak szklankę i powiedziałem: „Wyzwanie przyjęte”.
Cisza. Uśmiech Amandy zniknął na moment. Gregory spojrzał między nami niepewnie. Potem Patricia klasnęła w dłonie i zaćwierkała: „Kto jest gotowy, żeby Richard pokroił mostek?”
Dla nich ta chwila odpłynęła. Dla mnie nie.
Droga do domu
Gregory przeglądał maile w samochodzie, czytając aktualności z podróży do Tokio. Ja patrzyłem na mijające drzewa i liczyłem, jak bardzo się zmniejszyłem.
W końcu zerknął na mnie. „Wszystko w porządku? Byłaś cicho”.
„Żart Amandy. Uważasz, że był zabawny?”
Westchnął. „Nie zaczynaj. Taka po prostu Amanda. Wiesz, jaka ona jest.”
„Zaśmiałaś się” – powiedziałem.
„To był żart, Vanesso. Nie wszystko trzeba rozbierać na czynniki pierwsze.”
Odpiął pas, wszedł do środka i zostawił mnie samą z odpowiedzią.
Odjazd
O drugiej w nocy wstałem z łóżka i podszedłem do biurka. Otworzyłem laptopa i zacząłem robić listę kontrolną – konta bankowe, krótkoterminowe wynajmy w Seattle niedaleko Olivii, sposoby na przeprowadzkę bez pozostawiania śladów tam, gdzie ich nie chcę.
