Rodzice zostawili swoją 6-letnią córkę samą w pustym domu na prawie tydzień, z małą ilością jedzenia i bez ocieplenia, ale kiedy wrócili do domu, znaleźli coś przerażającego.

Noce były najtrudniejsze. Lisa zakryła uszy dłońmi, drżąc na każdy dźwięk, od wiatru trzaskającego w okiennicach, od drapania szczurów pod podłogą, od kroków, które zdawały jej się słyszeć w korytarzu. W ciszy szeptała bez przerwy:

— Mama idzie… Mama jest blisko…

Ale nikt nie przyszedł.

Szóstego dnia drzwi w końcu zaskrzypiały. Rodzice weszli do środka, śmiejąc się, jakby wyszli zaledwie godzinę temu. Ale to, co zobaczyli, sprawiło, że ich śmiech natychmiast ucichł.

Nie było krzyku radości, żadnych małych kroków spieszących na powitanie. Tylko cisza.

Lisa siedziała na kuchennej podłodze, plecami do ściany. Miska przed nią była nieskazitelnie czysta – dawno wylizana do czysta. Jej policzki były pozbawione koloru, a oczy matowe i nieobecne. Nie uśmiechnęła się. Nawet nie wyglądała na zaskoczoną.

Cichym głosem powtarzała w kółko te same słowa:

— Nie jestem głodna… Nie chcę już jeść…

Jej rodzice zamarli z przerażenia. Ich wczorajsza, bystra, pełna życia córka zniknęła. Na jej miejscu siedziała krucha skorupa dziecka, z oczami pozbawionymi wszelkiej niewinności – wpatrująca się w pustkę, której żadne dziecko nigdy nie powinno poznać.