“Nie chcę sprawiać kłopotów…”
„Kłopoty? Kochanie, to najbardziej ekscytująca rzecz, jaka wydarzyła się na tej ulicy, odkąd przyłapałam pana Mullinsa przycinającego żywopłot w majtkach w panterkę”.
Zaśmiałem się, pomimo bólu w piersi.
Bonnie odchyliła się na krześle. „Więc… co teraz?”
„Nie chcę walczyć. Nie w sądzie. Nie z Tomem. Po prostu… nie mogę stracić wnuków”.
„Więc nie walczymy głośno. Walczymy inteligentnie”.
Zajrzałem przez okno w jej kuchni. Na ganku mojego domu wciąż panowała ciemność.
“Ona coś ukrywa.”
Bonnie uniosła brwi.
„Widziałem ją ostatnio, jak się gdzieś skrada. Szepcze do telefonu. A kiedy Toma nie ma w pobliżu? Promieniuje.”
Bonnie się uśmiechnęła. „No, no. Mała Miss Idealna ma sekrety”.
„Zostanę tutaj. Niech myśli, że po cichu wymknąłem się. A tymczasem… dowiem się, co knuje. Powiedzmy, że babcia jeszcze nie skończyła”.
Nie wiedzieliśmy od czego zacząć.
„Ona na pewno coś ukrywa” – powiedziałam, popijając kawę w kuchni Bonnie – „ale przecież nie wysyła sąsiadom wiadomości o swoich romansach”.
Dokładnie 24 godziny po rozpoczęciu naszego „śledztwa” coś przykuło naszą uwagę. Okno Bonnie wychodziło na mój dom. Podskoczyła i wskazała na niego.
„A skoro już o diable mowa. Oto twój ogrodnik.”
„Gary?” Podszedłem bliżej. „Jest wcześnie. Zwykle przychodzi w soboty”.
„Dziś jest czwartek” – powiedziała Bonnie, mrużąc oczy.
„Może zmienił swój harmonogram?”
„A może zawsze miał dwa harmonogramy. Jeden na trawkę, drugi na… inne rzeczy”.
Zmarszczyłam brwi. „Nie wiem. W soboty Tom jest w domu, a w pozostałe dni Delia zawsze wysyła mnie z dziećmi. Myślałam, że jest miła”.
Uderzyło mnie w pierś jak worek cegieł. Wymieniliśmy spojrzenia, po czym oboje wstaliśmy jednocześnie.
„Pójdziemy za nim” – powiedziała Bonnie.
„Ale nie mogę być widziany.”
Bonnie uśmiechnęła się i zaczęła grzebać w szafie w przedpokoju. Dwadzieścia minut później stałam na jej podwórku, ubrana w za dużą bluzę z kapturem, duże okulary przeciwsłoneczne, czapkę baseballową i kamizelkę wędkarską jej zmarłego męża.
Bonnie poprawiła kaptur.
