Zanim mój ojciec zmarł, wyrzucił moją macochę z domu. Myśleliśmy, że bał się, że będzie rywalizować o spadek, ale prawda była jeszcze bardziej szokująca…

Zanim odszedł, mój tata wyrzucił macochę z domu. Myśleliśmy, że zrobił to, żeby chronić spadek, ale prawda mnie oszołomiła.

Nigdy nie zdawałam sobie sprawy, jak skrupulatny – i głęboko emocjonalny – był mój ojciec.

Jestem najmłodsza z trójki rodzeństwa. Mam dwóch starszych braci. Moja mama zmarła, gdy miałam nieco ponad rok – zanim zdążyłam powiedzieć „mamo”. Trzy lata później tata ponownie się ożenił. Miała na imię Linda. Była drobna, cicha i mówiła cicho.

To Linda mnie wychowała. Byłam chorowitą, czterolatką, ledwo rosnącą, a ona cierpliwie karmiła mnie owsianką łyżka po łyżce. Zabierała mnie do przedszkola, czekała na zewnątrz po lekcjach każdego dnia, a kiedy poszłam do pierwszej klasy, była tak dumna, że ​​można by pomyśleć, że jestem jej własnym dzieckiem.

Dla mnie nie była „żoną taty” ani „macochą” – była po prostu mamą, na swój sposób. Ale dla moich braci zawsze była outsiderką.