Niespodziewany gość w luksusowej restauracji
Była nieco po siódmej, chłodnego, jesiennego wieczoru, kiedy przybyła.
Restauracja Maison du Jardin znajdowała się w samym sercu miasta, skąpana w blasku złotych żyrandoli, a w powietrzu unosiły się delikatne dźwięki fortepianu. Każdy stolik był nakryty białym obrusem, a płomień świec delikatnie migotał. Pary popijały importowane wino, a ich śmiech był cichy i powściągliwy. To było miejsce, w którym menedżerowie podpisywali kontrakty przy risotto z truflami, a osoby z towarzystwa robiły zdjęcia swoich posiłków telefonami ze złotymi wykończeniami.
Potem rozległ się cichy stukot butów.
Eliza weszła do środka, ubrana w mocno zużyty wełniany sweter, długą szarą spódnicę i proste buty ortopedyczne. Jej włosy były starannie upięte, a wzrok przenikliwy zza okularów w drucianych oprawkach. Stała cicho przy wejściu, niemal niezauważona – dopóki maître d’hôtel nie odwrócił się w jej stronę.
Był wysoki i elegancki, z wyćwiczonym uśmiechem. Ale w chwili, gdy ją zobaczył, jego myśli zachwiały się.
„Dobry wieczór” – powiedziała Eliza ze spokojną godnością. „Mam rezerwację. Na imię Eliza”.
Maître d’hôtel zawahał się, jakby oczekiwał, że zrozumie, że tu nie pasuje. Lekko zmarszczył brwi, zanim zerknął na książkę.
„Ach… tak. Eliza. Przyjęcie dla jednej osoby?”
„Zgadza się” – odpowiedziała. „Byłem dziś wcześniej”.
Westchnął lekko. „Dziś wieczorem serwujemy tylko menu degustacyjne. Nie ma możliwości zmian. Jest… dość ciężkie”.
„Rozumiem” – powiedziała łagodnie. „Właśnie po to przyszłam”.
Z nutą niechęci zaprowadził ją do małego stolika przy oknie, nieco oddalonego od środka sali. Podziękowała mu serdecznie i usiadła.
W sali zaczyna się kręcić
Niemal natychmiast atmosfera się zmieniła.
Przy sąsiednim stoliku kobieta wyszeptała: „To musi być czyjaś babcia. Taka słodka… ale czyż nie jest tu nie na miejscu?”.
„Wątpię, żeby umiała poprawnie powiedzieć »foie gras«” – mruknął mężczyzna z uśmieszkiem.
„Czasami starsi ludzie trafiają do takich miejsc przypadkiem” – mruknął kelner za barem.
Jakaś para poprosiła o przeniesienie. Grupa influencerów ustawiła swoje aparaty tak, żeby nie pojawiała się w tle.
Ale Eliza zdawała się tego nie zauważać. Siedziała prosto i spokojnie, z rękami spoczywającymi na kolanach, a w jej oczach malował się cichy spokój. Kiedy kelner podszedł, bez wahania zamówiła pełne menu – choć odmówiła wina.
„Czekam na kogoś” – wyjaśniła cicho, spokojnym głosem.
