Po pogrzebie mojego brata jego wdowa dała mi list – nie byłem gotowy na to, co wyznał

Na pogrzebie brata spodziewałam się ciszy i smutku, a nie zapieczętowanego listu, który wywróciłby mój świat do góry nogami. To, co wyznał w środku, przekreśliło wszystko, co myślałam, że wiem o mojej rodzinie.

Niebo było szare rano w dniu pogrzebu brata. Stałam obok rodziców, tuż przed wejściem do małej kaplicy. Mój czarny płaszcz był za ciasny. Buty mnie uciskały. Ale nie obchodziło mnie to. Nic z tego nie miało znaczenia. Liczyło się tylko to, że Erica nie było.

Ludzie zapełniali miejsca. Niektórzy po prostu patrzyli przed siebie. Inni płakali. Mama siedziała sztywno, ściskając chusteczkę, której nigdy nie używała. Jej oczy pozostały suche.

„Wszystko w porządku, mamo?” wyszeptałam.

Skinęła głową, ale nie spojrzała na mnie. „Dobrze, Lily. Tylko zmęczona”.

Nie czuła się dobrze. Była dziwna. Dystansująca.

Tata pochylił się w stronę kuzynki w drugim rzędzie. Kiedy zauważył, że na nią patrzę, szybko się odwrócił.

Coś było nie tak. Nie tylko smutek. Coś innego.

Ciągle przyłapywałam ich na patrzeniu na mnie. Na mojego tatę. Na moją mamę. A potem odwracaniu wzroku, jakby byli winni.

Wdowa po Ericu, Laura, siedziała sama kilka rzędów przede mną. Jej ramiona drżały, gdy ocierała twarz. Prawdziwy ból. Prawdziwe łzy. Nie udawała.

Po zakończeniu nabożeństwa ludzie wychodzili parami i trójkami. Niektórzy mnie przytulali. Inni nic nie mówili. Ledwo to zauważyłam.