Geschiedenis757

Poczułam, jak moje serce przestaje bić. Cisza w pokoju wydawała się głośniejsza niż kiedykolwiek. Maszyny cicho piszczały, zasłony ledwo poruszały się na wietrze, ale wszystko wokół zdawało się zastygnąć w czasie.

„Co powiedziała ci twoja mama, Jack?” zapytałam ledwo słyszalnie.

Odwrócił się do okna, zgarbiony. Potem powoli usiadł na brzegu mojego łóżka, nie mogąc spojrzeć mi w oczy.

„Powiedziała mi, że… że te dzieci nie są moje”.

Zaparło mi dech w piersiach. Zimny ​​ból przeszył moją pierś.

„Żartujesz sobie…” wyszeptałam przez ściśnięte gardło.

„Nie” – odpowiedział, wciąż nie patrząc mi w oczy. „Widziała jedną z dziewczyn na zdjęciu, które wysłałam. Powiedziała mi, że żadna z nich nie jest do mnie podobna, że ​​mają oczy kogoś innego i…”

Przerwałam mu, a mój głos ochrypł ze złości. „Jack, to dzieci! Dopiero się urodziły! Oczywiście, że jeszcze nie wyglądają jak ty! I

Co twoja matka wie? Nie jest genetyczką, to zgorzkniała kobieta, która nigdy nie chciała, żebyśmy byli razem!

Jack nie odpowiedział. Wyglądał na zagubionego, ale też… zrezygnowanego.

„Ledwo na nie patrzysz, Jack. Czy odmawiasz miłości swoim córkom z powodu wątpliwości matki?”